Mieszkanie Lore mieściło się w starej, opuszczonej wieżyczce na rynku, z której widok rozciągał się na całą okolicę. Pomieszczenie było nie duże. Jego wnętrze było ciemne, co prawda posiadało cztery okna, na cztery strony świata, lecz wszystkie trzy były zabite deskami, jedynie przez okno na północ wpadały promienie słońca. Na środku wieżyczki stało prowizoryczne palenisko, a na północy niewielkie łóżko z ciężkiego materiału z wygrawerowanymi  literami "MY BED". Po całym pomieszczeniu poukładane były stosami stare książki, które już nie mieściły się na pułkach, a na stoliku stojącym pod wschodnią ścianą, oddzielonym od okna półką z książkami, stał niski, drewniany stół na którym paliła się jedna, naftowa lampa.

Lore, młody chłopiec z sąsiedztwa siedział na łóżku, bazgrząc coś w swoim małym, czarnym zeszycie. To był jego pamiętnik. Tak, książka której opowiadał całą swoją historię. Historię, która zatrzymała się obok kartki z narysowanymi drzwiami, nad którymi wisiała tabliczka z napisem "Home". - "Dom... to miejsce do którego można wrócić..." - pomyslał, pisząc jednocześnie to samo na kartce. Westchnął głęboko, po czym zamykając pamiętnik, schował go pod poduszkę. - Tutaj nikt cię nie znajdzie... - powiedział do książki, podchodząc do okna i przyglądając się grupie ludzi wędrujących po uliczkach Front Condor. Nagle zerwał się z miejsca i wybiegł przed dom, obserwując wzburzony tłum. Usiadłwszy na schodach począł głaskać kota, który łasił się właśnie do jego nogi...